Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące, słyszy przerażające głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie. Stanął... Słucha... Dziwuje się... A gdy zbliżał się ów hałas, wrzask srogi, zając w nogi.
Wzpóźszy się poza siebie; aż tu psy i strzelcel strożon wielsce, przecierz wypadł na drogę, od psów się oddalił. Spotkał konia, prosił go iżby się użalił: "Weź mnie na grzbiet i unieś!"